Emmi
2.czerwiec 2022Emmi Tremblay była nową członkinią Korpusu Zwiadowców. Zaledwie szesnastoletnia blondynka o drobnej sylwetce od zawsze marzyła o przyodzianiu peleryny ze Skrzydłami Wolności, aby pomóc ludzkości w walce z ludożernymi tytanami. Udało jej się to – bezproblemowo ukończyła obóz szkoleniowy i prosperowała ku byciu dobrym żołnierzem....
Zawsze wmawiano jej, że się nie nadaje, że jest tylko dziewczyną, na dodatek o lichej budowie ciała. Ona jednak miała zamiar dowieść wszystkim, iż są w błędzie.
Zwiadowcy byli właśnie w trakcie swojej kolejnej ekspedycji za mury; wysokie mury, które chroniły mieszkańców przed tytanami. Teraz zewnętrzny mur został zniszczony, stając się terytorium tych wielkich kreatur, myślących jedynie o pożywieniu się kolejnymi istotami ludzkimi. Wyprawy takie były potrzebne, aby w końcu pozbyć się tytanów; jedynie zwiadowcy podejmowali się tego, będąc jednocześnie z tego powodu nazywani samobójcami. Teraz spędzali noc w ogromnym zamczysku, istnej fortecy. Tytani zazwyczaj nie byli aktywni o tej porze, więc żołnierze mieli względny spokój i chwilę na odpoczynek. Wystawiono jednak warty, a każdy miał swój sprzęt pod ręką. Emmi zajęła jeden z wielu pokoików w zamku, mając nadzieję, że uda jej się przespać.
Po wieczornej toalecie ciężko usiadła na łóżku, a raczej czymś go przypominającym, mogącym rozlecieć się w każdej chwili. Rozburzyła noszony zazwyczaj kok, pozwalając jasnym włosom okolić jej dziewczęcą buźkę. Sięgały niewiele za ramiona; wcześniej były dłuższe, ale Emmi ścięła je jeszcze w obozie szkoleniowym ze względu na wygodę i teraz notorycznie je podcinała. Pozwoliła sobie na zdjęcie kurtki i butów z wysokimi cholewami, zostając jedynie w białych spodniach, błękitnej koszuli i kilku elementach koniecznych do zamocowania osprzętu, aby móc skutecznie walczyć z tytanami. Położyła się na łóżku i wgapiła w sufit. Była taka zmęczona, bolał ją chyba każdy mięsień. A przecież nazajutrz czekała dalsza wyprawa, być może starcie z tytanami… To właśnie nie dawało jej spać. Na podłodze pokoiku stał kaganek, w którym powoli wypalała się świeczka. W jej płomyk wpatrzyła się dziewczyna, próbując odgonić natrętne myśli i zasnąć.
Nie było jej to jednak dane. Był już chyba środek nocy, ona dalej nie spała… A na dodatek nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Odruchowo spojrzała w tamtą stronę, ale krąg światła rzucanego przez płomień nie objął tajemniczej postaci. Emmi tak zdrętwiała, że nawet się nie odezwała.
– Hej… Dlaczego nie śpisz? – dobiegło jej uszu. A ten głos… Znała go przecież doskonale. Każdy znał, to był…
– Kapitanie Levi! – dziewczyna raptem się poderwała i wpatrzyła w ciemną sylwetkę wkraczającą do jej pokoiku.
– Ej, ciszej… Wszyscy śpią, ty też powinnaś… – odpowiedział jej mężczyzna. Swoim klasycznym, jednostajnym tonem. Jakby czytał nudny przepis na naleśniki. Dziewczyna była nieco zszokowana tymi odwiedzinami… Czego szukał u niej Levi Ackermann we własnej osobie? Żywa legenda, najlepszy żołnierz ludzkości, poskramiacz tytanów… Był chyba autorytetem dla każdego. – Ty jesteś Emmi, tak? Emmi… Tremblay? – spytał obojętnie, stając nad blondynką, która spięta siedziała na łóżku.
– Tak jest! – odpowiedziała po żołniersku, ale zaraz przypomniała sobie, że jest środek nocy. – Tak, to ja… Kapitanie… – powiedziała cicho i nieśmiało. Aż zaczęła drżeć… On wiedział, jak się nazywa! A po chwili na dodatek… usiadł obok niej na łóżku.
– Widziałem, jak walczyłaś w Troście… Nieźle sobie radziłaś… – mruknął. Emmi niepewnie na niego spojrzała. Cały czas miał taką samą minę, żeby nie wiedzieć co. Taką po prostu… znudzoną. Ale jednocześnie dziewczyna przyłapała się na myśli, że kapitan jest nad wyraz przystojny. Aż niekontrolowanie przygryzła własną wargę.
– Dzie… Dziękuję… – wydukała i prędko spuściła wzrok. Z kolei Levi badawczo jej się przyjrzał.
– Wiesz, że jutro możesz zginąć? – spytał z taką obojętnością, że aż Emmi przeszły dreszcze.
– Tak… Wiem… – odpowiedziała cicho, chowając głowę między ramionami.
– Ale nie rób tego. Martwa do niczego się nie przydasz – mruknął. Dziewczyna czuła jego obecność w tym ciasnym pokoju aż za dobrze. Teraz na dodatek miała wrażenie, że mężczyzna dotknął jej dłoni... A może tylko jej się wydawało. – Całe życie przed tobą… Masz jakieś rzeczy, które chciałabyś zrobić przed śmiercią? – pytał swoim znudzonym tonem. – Bo może się okazać, że nie masz na nie za wiele czasu… – dodał.
Emmi popatrzyła prosto na niego swoimi dużymi, zielonymi oczyma. On odwzajemnił spojrzenie, a dziewczyna w ciemności zobaczyła jego chłodne, niebieskie tęczówki. Na dodatek uniósł lekko brwi, jakby w pytającym geście. Ona aż przestała zwracać uwagę na wydźwięk jego słów. Na ciągłe napomykanie o śmierci. Patrzyła na niego… I uświadomiła sobie, że jest taka rzecz, której koniecznie chciałaby spróbować przed śmiercią, a przecież koniec jej żywota mógł nadejść lada dzień… Ale gdy tylko w jej głowie pojawiła się taka myśl, spaliła buraka i odwróciła wzrok.
– Hm? O co chodzi? – spytał Levi, chyba jednak doskonale wiedząc, co dziewczyna ma na myśli. Przybliżył się do niej i złapał wargami jej płatek ucha.
– Kapitanie! – znowu poderwała się Emmi, nieco wystraszona jego działaniami.
– Shh… Wiesz, ja też mogę jutro umrzeć… – mruknął, a zanim ona się spostrzegła, pchnął ją na łóżko i już był nad nią. Niemal krzyknęła, ale Levi zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem, jednocześnie obmacując jej pierś przez koszulę. Dziewczyna była drobnej budowy, piersi nie miała zatem dużych… Ale jemu w zupełności to wystarczało. Przerwał pocałunek, by na nią spojrzeć… I dotarło do niego, że może jest dla niej zbyt brutalny. Dziewczyna wyglądała bowiem na wystraszoną i zawstydzoną. Co najmniej, jakby do jej łóżka zawędrował jakiś tytan, a nie przystojny żołnierz. Jednak dało się w niej dostrzec takie pragnienie. Bo ona rzeczywiście chciała więcej. Levi jej się podobał, podziwiała go pod każdym względem, był dla niej jak bohater… Mężczyzna postanowił grać nieco spokojniej. Dorwał się do szyi Emmi, na której zaraz zaczął składać pieszczotliwe, ale dosyć mokre pocałunki. Blondyneczce od razu przyspieszył oddech. Levi był niski i szczupły, ale ona i tak czuła się pod nim jak osaczona. Musiała też przyznać, że całkiem jej się to podoba. Kapitan całował jej szyję, lekko przygryzał uszy… Chciał ją po prostu rozpalić. Po jakimś czasie zaczął wolno rozpinać guziki jej błękitnej koszuli, jednocześnie całując coraz to niżej. Dekolt, piersi, płaski brzuszek… Zdjął z niej koszulę i po chwili uporał się z materiałowym biustonoszem, uwalniając niewielkie cycuszki dziewczyny. Koniuszkiem języka podrażnił jej różowy suteczek, który jak na zawołanie stwardniał. Emmi wydawała się zakłopotana tym wszystkim, ale też wyraźnie podniecały ją działania tego dwa razy starszego od niej mężczyzny. Spoglądała w dół, na jego czarne włosy, czuła, jak jego grzywka łaskocze ją po skórze, a on sam przyssał się do jej piersi co najmniej jak małe dziecko.
– Podoba ci się? – mruknął i spojrzał na nią ku górze. Nie zmienił się ani ton jego głosu, ani wyraz twarzy… A to tylko sprawiało, że Emmi podniecała się jeszcze bardziej. Kręciła ją ta jego chłodna powaga. W odpowiedzi była w stanie jedynie lekko pokiwać głową. Levi przestał na moment bawić się jej piersiami, po to, żeby sam zdjąć kurtkę i koszulę. Dziewczyna w słabym świetle świecy dostrzegła jego klatkę piersiową, brzuch, ramiona… A wszystko to naprawdę mocno umięśnione. Po raz kolejny przygryzła własną wargę. On za to ujął jej dłoń i przejechał nią po swoim torsie, jakby chcąc zachęcić do obmacania jego mięśni. Emmi podchwyciła pomysł i moment później obiema dłońmi wodziła po jego seksownym ciałku, a on nachylił się nad nią i gorąco pocałował w usta. Po tym uciekł z zasięgu jej łapek, bo przesunął się na łóżku w dół, aby zacząć majstrować przy jej spodniach. Nieco ją to zawstydziło, ale chyba bardzo nie zaskoczyło. Levi spoglądał na nią z dołu błękitnymi oczyma, teraz zadziornie ściskając jej uda. Jedną dłoń wsunął pomiędzy nie i delikatnie zaczął obmacywać tę nastoletnią cipcię, która z pewnością kryła się pod ubraniem. Zrobił sobie smaka na spenetrowanie jej. Seks był taką rzeczą, na którą żołnierze często zwyczajnie nie mieli czasu, a nawet ciężko było znaleźć odpowiedni kącik, by móc się oddać w ramiona rozkoszy. Zdawało się, że teraz mają ku temu znakomitą sposobność. Na dodatek Levi wyświadczał poniekąd młodej żołnierce przysługę; wyglądało na to, że ciągle jest dziewicą, a przecież nikt nie chciałby umrzeć, uprzednio nie skosztowawszy tej przyjemnej czynności. Dziewczyna z zawstydzeniem spoglądała na swojego przełożonego, a z jej twarzy nie ustępował rumieniec, dodający jej uroku. Gdyby tylko koleżanki o tym wiedziały… Z pewnością byłyby zazdrosne. Kapitan obmacywał i głaskał jej uda, momentami zahaczając o strategiczny punkt pomiędzy nimi. W końcu rozpiął pasek i zdjął z niej spodnie, pozostawiając blondynkę w samych majteczkach. Od razu znalazł się pomiędzy jej nogami, wtulając usta i nos w rozkoszną szparkę. Emmi ledwo powstrzymywała się od tego, by nie zacząć pojękiwać. Momentami wstrzymywała oddech w napięciu, by zaraz znacząco go przyspieszać. Levi wysunął język i zaczął lizać cipkę dziewczyny przez materiał majtek. Jednocześnie nadal pieszczotliwie głaskał jej uda i brzuch. Chyba zależało mu na tym, by dobrze to zapamiętała… Kto wie, może będzie im dane pobaraszkować ze sobą jeszcze innym razem? Majteczki Emmi był już niemal całe mokre. Wtedy mężczyzna zdecydował się na odchylenie ich na bok i polizanie nagiej, gorącej, ociekającej soczkami szparki, słodkiej i soczystej jak brzoskwinka. W tym momencie dziewczyna nie wytrzymała i wydała z siebie cichy, stłumiony jęk. Jak jej się zdało, Levi skarcił ją wzrokiem, patrząc na nią spomiędzy jej ud. Po tym jednak wrócił do roboty. Zręcznymi ruchami języka pieścił dziewczynę, po chwili dołączając do tego palce. Kolistymi ruchami zaczął drażnić jej łechtaczkę, doprowadzając młodą żołnierkę do istnego – ale cichego – szaleństwa. Widać było, że dobrze zna się na tym, jak zaspokoić kobietę. Nie chciał jednak, żeby miała orgazm. Jeszcze nie teraz. Po kilku chwilach zaprzestał pieszczot i zdjął z Emmi majtki, pozostawiając ją nagusieńką… Taką bezbronną wobec tego, co miał w spodniach, a co już zdążyło dosyć konkretnie urosnąć. Szybko pozbył się dolnych części swojej garderoby, ukazując się dziewczynie w pełnej krasie. Nawet w tym półmroku mogła dostrzec jego penisa. Gotowego do boju, dosyć dużego, a już na pewno grubego. Aż nieco się przeraziła. Jak coś takiego miało wcisnąć się do jej biednej pusi? Przecież ona była taka ciasna, dziewicza… Miała nadzieję, że nie będzie bardzo boleć, a Levi już miał zamiar o to zadbać. Pochylił się nad blondyneczką i zaczął ją namiętnie całować, głaszcząc przy tym jej włosy. Emmi czuła, jak jego twardy członek ociera się o jej cipkę. Jak drażni jej nabrzmiały i wrażliwy na wszelki dotyk guziczek, jak szuka wejścia do środka, jak ślizga się po jej słodkich soczkach… Kapitan oderwał swoje wargi od jej ust i popatrzył jej prosto w oczy. Pogłaskał ją po tym rumianym z zawstydzenia policzku… I wtedy dziewczyna cicho krzyknęła, ale on szybko zakrył jej usta dłonią, nadal spoglądając jej w oczy, bo w międzyczasie wykonał dosyć gwałtowny ruch biodrami, wbijając się w blondyneczkę niemal po same jądra. Jego zdaniem to była najlepsza metoda. Raz a dobrze, a nie powoli się cackać. Żołnierce aż napłynęły do oczu łezki, bo poczuła dosyć konkretny ból. Jakby coś rozsadzało ją od środka. Levi otarł te łzy, cały czas przy tym zatykając jej usta. W końcu nie mógł pozwolić na to, by pół garnizonu słyszało jakieś dziwne krzyki i jęki. Emmi nieco panicznie oddychała przez nos, patrząc na niego dużymi oczyma. On w końcu wycofał biodra, co dziewczyna odczuła jako niemałą ulgę. Przynajmniej już nie miała wrażenia, jakby coś ją rozpychało.
– Spotkanie z tytanem może być bardziej bolesne… – mruknął kapitan, po czym znowu zagłębił się w jej mokrym i ciasnym wnętrzu. Emmi zauważyła, że Levi chyba nie należał do zbyt romantycznych osób, ale ona o to nie dbała. Sama świadomość, że robi to właśnie z nim jej starczała. Chciała krzyknąć po raz drugi, ale jego dłoń skutecznie stłumiła dźwięk. Wydawało jej się jednak, że ból już nieco zelżał, chociaż ciągle było to dla niej dziwne i w zupełności nowe uczucie. On zaczął wolno poruszać biodrami w przód i tył, wbijając się w nią do końca, by po chwili niemal w całości wyjść. Dziewczyna bacznie mu się przyglądała; miał na policzkach lekkie rumieńce i momentami przymykał oczy z przyjemności. Musiała zapamiętać ten widok, bo raczej mało kto miewał okazję widzieć kapitana w takiej sytuacji. Emmi odnotowała, że ból już niemal w zupełności ustąpił miejsca stopniowo rosnącej rozkoszy. Uczucie rozpychania zaczęło dawać jej przyjemność, podobało jej się to, jak duży członek pana kapitana pieści jej cipkę od środka. Cicho pojękiwała, ale Levi nie zabierał dłoni z jej ust. Stopniowo przyspieszał ruchy biodrami, bo jemu też było coraz to lepiej. Blondynka była taka ciasna, taka mokra i niewinna… Zaskakująco silnie go podniecała. Pieprzył ją coraz to szybciej, drugą dłonią łapiąc jej niewielką pierś i dosyć mocno zaciskając na niej palce. Emmi patrzyła na niego wzrokiem, który zdawał się coraz bardziej rozmywać, jakby odpływała. Zdezelowane łóżko głośno pod nimi skrzypiało, ale na te dźwięki niewiele można było poradzić. Kapitan czuł, że jest już blisko orgazmu. Nawet zaczął nieco sapać. Pomyślał jednak, że chce, aby to szczytowanie było możliwie najintensywniejsze… W tym celu sięgnął jedną dłonią w dół i zaczął drażnić łechtaczkę dziewczyny, chcąc ją tym samym doprowadzić do orgazmu. Nie przestawał jej przy tym pieprzyć. Spod jego drugiej dłoni odezwało się głośniejsze jojczenie dziewczyny, a on czuł, jak jej cipka zaczyna pulsować. Już po kilku chwilach Emmi spięła wszystkie mięśnie i wydała z siebie stłumiony krzyk, a Levi w tym samym momencie poczuł, jak jej szparka mocno zaciska się na jego penisie. Nie zdążył nawet z niej wyjść. Coś mruknął i zalała go fala istnej rozkoszy, a co innego zalało wnętrze drobnej blondyneczki. Do niej zdaje się to nie dotarło, bo zmęczyło ją to pieprzenie i przeżyty przed chwilą orgazm. Leżała jak półprzytomna, nie mając już nawet siły, by jęczeć. Levi zabrał zatem dłoń z jej ust i zaklął pod nosem. Wyszedł z niej i od razu wstał z łóżka, zaczynając się ubierać.
– Hej… Umyj się i ubierz – powiedział swoim tradycyjnym, obojętnym tonem. Zupełnie jakby dopiero co nie uprawiali ze sobą seksu. Bardzo szybko się ubrał i już był przy wyjściu z pokoiku. – No i do niczego takiego nigdy nie doszło… Rozumiemy się? – jeszcze na moment odwrócił się w drzwiach. Emmi lekko pokiwała głową, dochodząc do siebie po tym wszystkim, a kapitana chwilę później już tutaj nie było. Miała wrażenie, jakby to był tylko jakiś sen, przewidzenie, jej własna fantazja. Potarła o siebie udami i poczuła śliską mieszankę swoich soków i jego spermy. Przygryzła wargę i mruknęła. Miała cichą nadzieję, że to nie był jej pierwszy i ostatni raz…
Szukasz partnera na seks? Zarejestruj się ZA DARMO na portalu erotycznym i poznaj kogoś już dziś!