Zakończenie pewnej lekcji WF
17.październik 2016Cały okres dojrzewania nabijałam się z koleżanek, które bezustannie robiły maślane oczka do zdjęć z gazet z wizerunkiem przystojnych aktorów. Czasami uganiały sie za szkolnymi przystojniakami, robiąc z siebie kompletne idiotki, a z nieszczęśników pośmiewisko kolegów. Biedni chłopcy...
Owszem, też miałam jakiś tam swój ideał mężczyzny, ale gdy tylko zamajaczył mi w głowie, schodziłam na ziemię, jak na zimną realistkę przystało. Nie, Nigdy nie byłam grzeczna kujonką, cnotką też nie, ooo na pewno nie! Miałam chłopaków, lecz nigdy nie angażowałam się w ślepe uczucie tak, jak przystało wtedy na 16-18latkę. Nigdy tez w 100% moi "faceci", bo jak można bez cudzysłowia nazwać moich rówieśników, nie pociagali mnie fizycznie. Cóż, nie można mieć wszystkiego, wszak nie istnieją jednocześnie piękni i inteligentni, chyba, że już mają swojego chłopaka. W czasie stosunku zamykałam oczy i wyobrażałam sobie, że pieprzy mnie wysoki brunet o czarnych oczach, ostrych rysach twarzy, atletycznej budowie ciała i fiuta. Brutalne, gdyby oni wtedy o tym wiedzieli... W liceum nie rozglądałam się za nikim, bardziej skupiałam sie na nauce i unikaniu lekcji wf-u. Jak ja go nienawidziłam!!! Jedna, maleńka, śmierdzaca stęchłą boazerią sala gimnastyczna, na której kotłowało sie kilka klas jednocześnie. W dodatku grupy dziewczyn grały czesto z chłopakami. Nierzadko byłam pośmiewiskiem w żałosnych próbach odbicia piłki siatkowej. W pewną środę, mełłąc w ustach znane tylko sobie przekleństwa, poczłapałam zrezygnowana na salę, przygotowując się psychicznie na koszmar. Chłopaków oczywiście nie zabrakło. W dodatku połaczyli grupy. Świetnie- pomyślałam- nie dość, że już leżę w trumnie, to jeszcze gwoźniem ja przybiją, żebym już czasem nie wstała. Lekcja przebiagała standardowo- koleżanki latały za piłką a ja skutecznie ich unikałam, w tym miałam wprawę. Zawibrował telefon w mojej kieszeni, pewnie mama się dobijała z listą poszkolnych zakupów. Szybkim ruchem ręki sięgnęłam po telefon, nie dowiedziałam się niestety, kto i po co dzwonił, bo oto zapanowała ciemność.
-...spokojnie, minęły dopiero 4minuty
- i o 4 za dużo, może powinienem zadzwonić po pogotowie?
- nie ma takiej potrzeby, o, widzisz, otwiera juz oczy, nie ma co panikować
Biel, kropki, dużo kropek, znowu biel, znowu kropki, jedna nawet duża, cholera... gdzie ja jestem. Otworzyłam oczy szerzej i zorientowałam się, że w pozycji leżącej obserwuję sufit szkolnego gabinetu lekarskiego.
- jak tam złociutka, wszystko w porządku?- ciepło spytała pielęgniarka
- taaa, co się.. auuu!!
- w porządku złociutka, zostałaś uderzona piłką w głowę, zwolniłam cię już z lekcji, twój winowajca zawiezie cię do domu.
Półprzytomna, niewidzialną ręką zostałam wyprowadzona ze szkoły, wciśnieta do samochodu i zawieziona pod dom. Nawet nie pamietam kiedy podałam adres mojemu szoferowi. Ból ściskał mi głowę.
- jestesmy na miejscu, odprowadze cie pod drzwi- do moich uszu doleciał aksamitny, męski baryton. Zlokalizowałam źródło dźwięku i oczom moim ukazał się ósmy, a może dziewiąty już cud świata. Wysoki(może z metr dziewięćdziesiąt) brunet o niesamowicie ciemnych oczach, skrytych pod warstwą grubych czarnych brwi, patrzył na mnie wymownie.
-pozwolisz?- skierował w moją stronę wyciagnieta dłoń. Ukazał przy tym szereg równych, śnieżnobiałych zębów. Półprzytomna, ale już nie z powodu bólu głowy, posłusznie pozwoliłam odprowadzić się pod drzwi, niesiona niemal silnym ramieniem. Odwróciłam się, chciałam cos powiedzieć, podziękować za podwózkę, spytac o imię, wiek, numer telefonu, stan cywilny, i plany wieczór, ale mojego anioła juz nie było.
W szkole dowiedziałam się, że guza nabił mi Paweł M. , uczeń IV 'a' kucharz (rok starszy ode mnie; ja miałam wtedy 19lat, on musiał mieć 20). Cały dzień szukałam go po szkole, ale nie znalazłam. Nastepnego dnia to samo. Byłam tym faktem troszkę poirytowana, ale nikomu nie dawałam o tym znać. W sobote poszłam na imprezę z koleżankami do klubu. Wyginałam sie własnie na parkiecie, gdy niemal potknęłam się o coś(chyba była to moja własna szczęka)- oto na parkiecie, tuż obok mnie, wywijał z jakąś panną(już ją znienawidziłam) mój nabijacz guza- w czarnej, lekko opietej koszuli, z rozpiętymi dwoma guzikami pod szyją, która podkreslała że chłopak był naprawdę umięśniony, granatowych dżinsach i eleganckich(raczej niespotykanych na nogach licealistów) butach. Ktos właśnie obok niego(najwyraźniej kolega) szturchnął go lekko i wskazał palcem na mnie. Puścił pannę, odwrócił się i usmiechnął w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech, czując, że się rumienię. Skinął na mnie palcem i dał znać druga ręką, zebyśmy wyszli w spokojniejsze miejsce klubu, którym okazała się szatnia.
- Paweł jestem- nim zdążyłam podac mu dłoń, chwycił ja i pocałował. - przepraszam za środowy wypadek, to było niechcący, jak twoja głowa?
- eee... Magda jestem... moja głowa już w porządku, dzieki.- posłałam mu najpiękniejszy ze swych uśmiechów. Zaprosił mnie na drinka, przetanczylismy pare godzin na parkiecie(nie wiem u kogo brał lekcje tańca, ale tanie to one na pewno nie były) a potem odwiózł mnie do domu swoim(albo raczej swojego ojca) audi A5. Po drodze rozmawialiśmy o głupotach, o szkole i planach na przyszłość. Cały czas zasnanawiałam się, jak by go zaprosić do domu. Odprowadził mnie pod same drzwi, pożegnał się i poszedł. Za progiem przeklinałam siebie za swoją niesmiałość. Od dawna marzyłam o jednorazowej przygodzie z chodzacym ideałem, nigdy jednak nie miałam do tego ani okazji, ani odpowiedniego obiektu. A tu w jednym czasie zebrało się i to i to, a ja głupia odpuściłam. Rodzice spali w sypialni na górze, mój pokój jest najdalej wysunietym od nich pomieszczenim, nic by nie usłyszeli... Zrezygnowana, poszłam pod prysznic. Wtem usłyszałam telefon. Owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam komórke z torebki. To był on(w drodze do domu wymieniliśmy sie numerami) Podekscytowana, odebrałam.
-Tak?
-otwórz drzwi, prosze...- jego głos był jakis niemrawy. Pobiegłam do drzwi, otworzyłam ale nikogo nie było. Zerknęłam na schody. Siedział na nich i trzymał sie za głowę. Podbiegłam do niego.
-Co się stało?!
- Napadli mnie
- CO?! Kto?? Jak ?
- nie wiem, nie zdążyłem dojść do samochodu, trzech ich było, jeden dał mi w brzuch, drugi w głowę a trzeci zabrał pieniądze.
- Chwila... Napadło cię trzech skur...-ugryzłam się w język, bo ani on przy mnie ani ja przy nim ani razu nie przeklnęliśmy, kulturkę to on miał- i nie zabrali ci kluczyków do samochodu ani komórki?
- patent ze schowkiem w skarpetce czasem się przydaje.- uśmiechnął sie delikatnie, ale zaraz jego zniewalający usmiech zastąpił grymas bólu. Z głowy ciekła krew.
- chodź do mnie, opatrze ci ranę.
Poszliśmy do mojego pokoju, usiadł posłusznie na łóżku. Szczęściem miałam wode utlenioną i plastry zakopane na dnie nocnej szuflady. Gdy uwijałam sie z rana Pawła, cały czas miałam na sobie ręcznik, którym owinęłam sie przed odebraniem telefonu. Nawet nie zauważyłam, kiedy mi się rozluźnił i obnazył lewą pierś.
- Ooops! Przepraszam!- pospiesznie podciągnęłam materiał na swoje miejsce i zawiązałam ciaśniej.
- Wsyzstko w porządku- chłopakowi wyraźnie ten wypadek nie przeszkadzał. Dostrzegłam na jego twarzy łobuzerski uśmieszek. Widac mu przy tym było dołeczki w kącikach ust. Nie były one ani pełne, ani wąskie, po prostu idealne. Przyglądałam mu się chwilę, opatrzając nadal ranę. Ociągałam sie przy tym bardzo, bo chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Oto młody bóg, rodem z mojej wyobraźni, której nigdy do siebie nie dopuszczałam, siedzi naprzeciwko mnie, taki bezbronny, a ja bezkarnie dotykam go po głowie. Z bliska dopiero dostrzegłam, że spod prowokująco rozpiętej z dwóch guzików czarnej koszuli wystają pojedyncze włoski. Pociągnęłam nosem. Pachniał nieziemskimi, drogimi perfumami. Zakręciło mi sie w głowie. Skierowałam wzrok na jego twarz i spostrzegłam, że nie spuszcza wzroku od moich oczu.
-Jesteś śliczna.- niemal szepnął. - gdzie ja miałem oczy w szkole?
Nie wiem, jaka zrobiłam minę, ale musiała byc dosyć zabawna, bo mój pacjent zaśmiał się, unoszac przy tym czarne brwi.
- Nie bądź taka zdziwiona, nie powiesz chyba, że sie mylę. Figurę też masz cudowną, mogłabyś zostać miss.
Zaraz, chwila. Grecki bóg , urodą przyćmiewający wszystkie postacie wycinane z gazet małolat razem wzięte, przy którym czułam się owszem, jak miss, ale przed serią 50 operacji plastycznych, prawi mi komplementy, chyba śnię. Juz układałam w głowie odpowiedź, gdy Paweł chwycił moja dłoń i odczepił od opatrywanej głowy. Własciwie, to już rana była zaklejona, tylko udawałam, ze cos robię.
- Wiesz, nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, ale od tej środy, gdy oberwałas ode mnie piłką, nie moge przestac o tobie myśleć. Gdy tylko widziałem Cię w szkole, chowałem się, aby uniknąć spotkania z tobą, nie wiedziałbym, co powiedzieć, oniesmielasz mnie.- odłożył moja dłoń na łóżko i zaczął głaskac mnie po policzku- może to głupio zabrzmi, ale cieszę się, że mnie napadnięto, ponieważ znalazłem się obok ciebie. I nie myśl, że teraz wstanę, grzecznie podziękuję i wyjdę.- znów uśmiechnął się łobuzersko, wyszczerzając przy tym wszystkie zęby. Nic nie odpowiedziałam, bałam się, że mój głos jeszcze go spłoszy, przez myśl przeszlo mi tylko, czy oby na pewno to nie jest sen. Chciałam się uszczypnąć, ale nie mogłam, bo właśnie wtedy chłopak ścisnął mi obie dłonie.
- Nic nie rób, nie mów, nie protestuj. Zdaj sie na mnie, ulegnij.- szeptał mi do ucha. Nie protestuj? Najchętniej przykułabym go do łóżka i rzuciła sie na niego sama, a on coś mówi o opieraniu się. Wedle zyczenia, uległam. Zbliżył sie do mnie i zaczął całować. Nikt mnie nigdy tak nie całował. Jego gorace wargi przylgnęły do moich, język rozwarł mi usta i słodko pieścił mój, z takim wyczuciem, delikatnością, jakby to był jego pierwszy pocałunek, a zarazem jakby był obeznany w tej sztuce od urodzenia. W tym czasie rękę topił w moich włosach. Westchnęłam. Chciałam pogłaskać go po klatce piersiowej, ale zaraz druga reką przytrzymał moją.
- jakaś ty uparta... mówiłem, nic nie rób. Zamknij oczy i delektuj sie chwilą.
Posłusznie zamknęłam oczy i całkowicie się poddałam jego dłoniom, które głaskały mnie już po plecach. Cały czas siedzieliśmy. Całował mnie po szyi, później lizał za uszami. Czułam, że robię się mokra, a przecież dopiero zaczął.
- cudownie pachniesz- wyszeptał, wypuszczając przy tym gorący oddech wprost do mojego ucha. Zjechał głową niżej, robiac przy tym wilgotną ścieżke językiem, oznaczając drogę od karku, przez ramiona i dekolt, aż przyssał do uwolnionych z ręcznika(nawet nie wiedziałam, kiedy) piersi. Na jednej robił kółeczka językiem, na drugiej uwolnioną od głaskania pleców dłonią. Druga ręka nie przestawał jeździć wzdłuż kręgosłupa. Trwało to chwilę, po czym ułożył mnie w pozycji leżącej z głową na poduszce. Piescił językiem i dłońmi mój brzuch i boki cal po calu, dłużej zatrzymując się na podbrzuszu. Jeździł tak od prawej do lewej i z powrotem, niebezpiecznie napotykając po drodze wzgórek łonowy. Dłońmi rozchylił mi uda i masował ich wewnętrzną stronę. Jeknęłam cicho, czując, że płone z pożądania, że moje krocze błaga, aby sie nim zająć. Ale mojemu uwodzicielowi nigdzie się nie spieszyło. Zaśmiał się tylko i wyszeptał
- chciałabyś, abym cię tam dotknął, co?
-mhmmmm...- wbrew zakazowi odezwałam się, choć było to bardziej błagalne westchnienie. Paweł znów się zaśmiał cicho
-maleńka, nie kapryś, bo przestanę.
językiem zjechał gwałtownie w dół, ale w ostatniej chwili skręcił w moje prawo i zajął sie pachwiną. Tymczasem palcem prawej ręki jeździł powolutku po wargach sromowych. Bomba zegarowa wewnątrz mnie niebezpiecznie szybko tykała. Chłopak kolistymi ruchami zbliżał sie do mego źródła, balansując na granicy suchej skóry, a źródła, z którego już kipiało. Zaczęłam wić sie niecierpliwie, rozpaczliwie szukając łechtaczka jego ust.
-Doigrałaś się.- Paweł znów posłał mi łobuzerski usmiech, co zauwazyłam, otwierając oczy i łamiąc kolejny jego zakaz- zrobimy sobie małą przerwę. Wstał i spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam ogien pożądania. Wydałam z siebie jęk protestu, patrząc rozpaczliwie na mego sadystę, a on zaczął się niespiecznie rozbierać. Zamknęłam oczy, modląc sie do czasu, aby przyspieszył na ten moment. Po chwili otworzyłam je i ukazał im się widok najwspanialszy z możliwych. Oto stał przede mna nie chłopak, lecz mężczyzna, o mocnych ramionach i barkach, idealnie rozbudowanej klatce piersiowej z małą kepka owłosienia na środku, płaskim, umięśnionym brzuchu, z którego od pępka ku dołowi, rysujacemu sie w literę V, biegła ścieżka szczęścia, do prawdziwego szczęścia. Miało ono na oko 18-19cm i sterczało dumnie niczym wojownik czekający na rozkaz wodza do ataku, pod nim zaś lśniły dwie równe kule. Oniemiałam z zachwytu. Najwyraźniej Wódz to zauważył, bo uniósł kąciki ust. Wrócił na łóżko, kierując głowę na powrót miedzy moje uda. Zamknęłam oczy, czekając cudu. Przylgnął językiem i wargami do mojej nabrzmiałej, spragnionej łechtaczki i wykonywał szybkie, rytmiczne ruchy w górę i w dół. Tymczasem jednym, a może dwoma zagiętymi palcami zagłębił się w pochwę i posuwał powoli. Zawirowało mi w głowie, jeczałam z rozkoszy, najpierw cicho, później głośniej i głośniej, palce zaczęły poruszac sie szybciej, język jeszcze szybciej, o ile było to możliwe przy takim tempie. Wiedziałam, że tak, zaraz, za moment, jeszcze chwila i bede miała orgazm. Paweł wyczuł to i w momencie, gdy miałam wydac z siebie okrzyk szczytowania, wszystko przerwał. Miałam ochotę zdzielić drania po twarzy i zmazac ten sadystyczny uśmieszek, który momentalnie zagościł na przystojnej twarzy. A on jednym ruchem zbliżył swoją twarz do mojej, przywarł całym ciałem do mojego i całował w usta. Złapałam dłońmi jego plecy- były gorące, rozpalone. Poczułam, jak wchodzi we mnie powoli, robiac posuwiste, rytmiczne ruchy drągiem, najpierw płtykie, ledwie zanużając żołądź, potem coraz głębsze. Przestał sie zagłebiac, gdy zanurzył sie do połowy i tak posuwał mnie dobrych kilka minut. Własnie dzięki takim ruchom nieustannie drażnił punkt G, wprawiając mnie w obłęd. Dyszałam z rozkoszy, pilnując się, by nie zacząć krzyczeń, Paweł jęczał mi cicho do ucha.
- jesteś taka ciasna... taka rozkosznie ciasna, że mógłbym posuwać cię tak do rana.
Nie miałam nic przeciwko. Poruszła sie we mnie coraz szybciej, nadal zagłębiając sie tylko do połowy. Szaleńczo zapragnęłam, aby wszedł we mnie cały, ale myslałam, że nie chciał tego. Ślizgał się we mnie już bardzo szybko, sprężyny łóżka cicho skrzypiały, zaczęłam dyszeć mocniej, on jęczał głosniej, juz, już, jeszcze kilka ruchów i nie wytrzymam! I wtedy werżnął sie we mnie cały i wykonał trzy bardzo mocne ruchy. Krzyknęłam , dając pochłonąć sie smazmami orgazmu czując, że mój kochanek szczytuje razem ze mną. Wytrysnął we mnie jak katapulta i rozłożył się na mnie całym ciężarem. Po chwili opadł po mojej lewej stronie i tak dyszeliśmy jeszcze długa chwilę, pozwalając żarowi odpłynąć niespiesznie. Spojrzałam na niego, on na mnie, jednocześnie uśmiechnęlismy się od ucha do ucha. Po długiej chwili wtuliłam sie w niego i obdarowałam najczulszymi pocałunkami, na jakie było mnie stać.
-Byłaś... jesteś cudowna- powiedział aksamitnym głosem pieszczącym moje uszy.
-Ja...? Przepraszam bardzo, a co ja mam TOBIE powiedzieć?? W życiu nie miałam takiego orgazmu.
Zaśmialiśmy się oboje. Wtuleni w siebie, usnęliśmy. To była najcudowniejsza noc w moim życiu.
Rówież chcesz przeżyć cudowną, pełną namiętności noc a nie masz z kim? Zrejestruj się na portalu erotycznym i poznaj wymarzonego partnera/partnerkę!