Wizyta listonosza
16.kwiecień 2019Wyjazdy służbowe męża były męką dla moich zawsze dużych potrzeb seksualnych. Jeśli jego nieobecność przeciągała się do tygodnia, bądź dłużej, snułam się nieprzytomnie po mieszkaniu niczym niezaspokojona lwica...
Gdyby nie zestaw wibratorów, w który mąż zaopatruje mnie zawsze przed wyjazdem, gryzłabym chyba ścianę. Żaden jednak sztuczny penis, choćby najwymyślniejszy nie zastąpi żywego. Dlatego moje igraszki z wibratorami, zamiast koić, jeszcze bardziej rozpalały żądze.
– Samca! – wołałam rozpaczliwie.- Samca!!!
Pewnego dnia leżałam w łóżku, patrząc smutnie w sufit. Właśnie mijał tydzień mojej przymusowej samotności. Miałam na sobie tylko rajstopy opuszczone do kolan, w sobie zaś – łukowatego fallusa. Ale jego ciche buczenie drażniło mnie. Nie czułam w cipce ani odrobiny rozkoszy. Nagle ktoś zadzwonił. Czyżby mąż – pomyślałam radośnie i zerwałam się z łóżka. Szybko podciągnęłam rajstopy, narzuciłam na ramiona koszulkę i pobiegłam do drzwi.
– Telegram! – Och, to tylko listonosz. – Proszę podpisać.
Biorąc do ręki długopis, zauważyłam, jak mężczyzna spojrzał na mnie zdumiony. Jego usta rozwarły się lekko. Nic dziwnego, byłam niemal naga.
– To wszystko? – zapytałam.
– T… tak. – odpowiedział, jąkając się.
Jego pałający wzrok wprost pożerał moje sutki oraz ciemny wzgórek, rysujący się wyraźnie pod cienkim jedwabiem rajstop. Mimowolnie spojrzałam na jego rozporek. Wybrzuszał się w zatrważającym tempie. Przymknęłam oczy, a moja cipka zaczęła wykonywać ssące ruchy. „Tam jest kutas! Prawdziwy, żywy kutas! Och, nie wytrzymam dłużej!” – pomyślałam.
– A jednak nie wszystko! – Zawołałam nagle, półprzytomna z podniecenia i chwyciłam go za ramię.- Właź! Niech się dzieje co chce.
Listonosz okazał się bystrym i jurnym mężczyzną. Zamknął z trzaskiem drzwi i natychmiast opuścił spodnie.
– Jaki wielki! – Zawołałam z podziwem. On zaś bez żadnych ceregieli obrócił mnie przodem do wiszącego w przedpokoju lustra, potem jednym szarpnięciem ściągnął mi rajstopy i z impetem wziął mnie od tyłu.
– Och! – zawyłam z rozkoszy. Nareszcie czułam w sobie prawdziwego chuja. Moja wygłodniała cipka zwilgotniała już na sam widok kutasa, zaś teraz, gdy miała go w sobie, wręcz trysnęła sokiem. Poczułam, jak ciepły śluz spływa mi po udach.
– Pieprz mnie, samcze! Pieprz! – Zawołałam w uniesieniu. Zachęta była niepotrzebna, muskularne uda mężczyzny obijały się o moje pośladki z prędkością silnikowego tłoka. Kutas wnikał we mnie głęboko, aż po same jaja. Jęczałam. Z każdą chwilą czułam coraz większą rozkosz. Powoli zaczęłam tracić poczucie rzeczywistości.
– Dalej! Jeszcze! Mocniej! – Wykrzykiwałam wpółprzytomnie.
Podczas stosunku obróciliśmy się bokiem do lustra. Spoglądając w nie kątem oka, widziałam nasze złączone ciała falujące pośpiesznie zgodnym rytmem. Brązowy umięśniony chuj to pojawiał się, to znów znikał. Włochata moszna o śliwkowatych jajach majtała się przy tym, niczym krowi cycek.
– Ach szybciej! Zaraz dochodzę!
Istotnie, czułam już zbliżający się finał. Rozkoszne dreszcze targające mym ciałem przybierały na sile; były coraz dłuższe. Różowe, nabrzmiałe sutki zesztywniały i zwilgotniały na koniuszkach, a z cipki wyciekało coraz więcej śluzu. Wreszcie nagła fala niewysłowionej błogości przebiegła po mym ciele i sparaliżowała członki. Jednocześnie pochwę ogarnęły gwałtowne skurcze.
– Aaach!
Orgazm, długi i silny, odwiódł mnie zupełnie od zmysłów. Wyłam i charczałam jak konająca suka. Mój partner spóźnił się nieco, ale niewiele. Zdążył we mnie wystrzelić, zanim nastąpił ostatnie spazmy. Jęknęłam, czując jak strugi spermy tryskają w głąb cipki. Długo dochodziłam do siebie, tuląc do piersi mojego jurnego ogiera. Kiedy zaś odzyskałam zupełnie świadomość, znów zapałałam żądzą.
– Chcę jeszcze!- powiedziałam i zaciągnęłam listonosza do sypialni. Tam zabrałam się natychmiast do obciągania jego nieco sflaczałej fujarki. Stawianie laski jest jedną z moich ulubionych seks-igraszek, zwłaszcza po stosunku, kiedy kutas ocieka spermą. Wodząc językiem wokół nabrzmiewającej główki, od czasu do czasu kąsałam ząbkami wędzidełko, próbując też niekiedy zgłębić tunelik cewki. Taki pęczniejący penis to rozkosz dla podniebienia, dlatego nie omieszkałam też wciągać go w usta aż po gardło i ssać niczym smoczka. Kiedy stwardniał już na stal, ułożyłam się wygodnie na plecach i rozłożyłam uda.
– A teraz, mój jurny samcze – powiedziałam i pacnęłam go stopą po nosie – przeleć mnie tak, żebym się aż posikała z rozkoszy!
„Jurny samiec” wydał z siebie okrzyk, grzmotnął się pięścią w pierś i przystąpił do dzieła. Wszedł we mnie z taką gwałtownością, że aż krzyknęłam, czując jak kutas przeszywa pochwę i wnika do macicy.
– O tak! Tak, tak! Wejdź aż po gardło!
Jakiś czas ruchał mnie jak młody byczek: byle jak, byle szybciej. Potem jednak zwolnił, a wtedy przekonałam się, że kochanek z niego nie tylko szybki, ale i wytrawny. Jego pchnięcia były teraz rozważne: raz pod tym, raz pod innym kątem. Dzięki tej urozmaiconej penetracji, wszystkie punkty mojej cipki, wraz z tym najwrażliwszym, były stale drażnione. Zatem nie mogłam narzekać na zbyt słabe doznania. A nawet w krótkim czasie stały się one tak intensywne, że musiałam zaciskać zęby, aby nie wyć jak wampirzyca.
– Och, co ty ze mną robisz? – szeptałam nieprzytomnie, zaplatając nogi na jego pośladkach.
– Poza tym, że cię pieprzę, zupełnie nic – powiedział i spojrzał na mnie filuternie.
Żeby mi już całkiem dogodzić, zaczął zmieniać pozycje. Wchodził we mnie to z tyłu, to z boku; raz przystawiał się jak buhaj, to znów podkładał się pode mnie, narzucając mi rolę amazonki. Przyjmowałam to wszystko półprzytomna z rozkoszy, jaka mną zawładnęła.
– O tak, tak! Jak błogo! O jak cudnie!
Mimo, iż doznałam już w międzyczasie kilku małych orgazmów, czułam, że ten właściwy, najpotężniejszy dopiero nastąpi. Mój partner, choć powstrzymywał się jak mógł, stękał ciężko złakniony finału.
– Ach, nie mogę już dłużej! – zawołał w pewnej chwili i powrócił nagle do roli jurnego byczka. – Dojdź ze mną!
Wyprężyłam się posłusznie, zwarłam cipkę i zagryzłam wargi. Nagła, potężna fala niewysłowionej rozkoszy targnęła mną i wprawiła w skurcze moją pochwę. Zawyliśmy oboje. Gorąca sperma sparzyła moje wnętrzności. Patrzyłam na to przez mgiełkę ustępującej wolno rozkoszy.
W kwadrans potem byłam już sama. Wrzucając do prania obsikane prześcieradło, przypomniałam sobie o telegramie. Wzięłam go i spojrzałam na podpis: od męża. „Zostaję jeszcze tydzień stop nie wpuszczaj nikogo stop nawet listonosza stop”.
– No cóż, za późno – powiedziałam i pogładziłam się po cipce.
Chcesz znaleźć kogoś, z kim doświadczysz gorącego seksu? W takim razie zarejestruj się ZA DARMO na naszym portalu erotycznym i spełnij swoje fantazje już dziś!